
Czemu tak przeraźliwie boicie się milczenia? Gadacie, wciąż gadacie... choćby i o niczym, przysłowiowej dupie Marynie. Byleby nie zapadło to, co nazywacie krępującą ciszą, gdy pomysły na czczą wymianę zdań się wyczerpią. Zawsze tak było, czy może to tylko specyfika naszego społeczeństwa, albo obecnych czasów?
A gdyby iść do lasu i po prostu pomilczeć. Liście będą szumieć, a ptaki ćwierkać, błoto zamlaszcze pod stopami. Nie wystarczy? Skoro oboje patrzymy w to samo słońce, to czy trzeba dodawać, że świeci jasno? Brukać każdą chwilę ciągłym jazgotem?
Nie znalazłam dotąd osoby, która by zrozumiała, nie łączyła niechęci do rozmowy z niechęcią do jej towarzystwa. Być może taka właśnie jest cena za ciszę. Samotność. I pogarda. Być może wynikająca z niezrozumienia, być może z czego innego... cóż, taki los dziwaka. Do chatki na kurzej nóżce rzadko zaglądają goście. A prawie nigdy bez potrzeby.
Odrzucenie za indywidualność.
Samotność za ciszę.
Nic za darmo.
Ludzie nie doceniają ciszy.
OdpowiedzUsuńNie wiedzą jaki to dar.
Boją się jej.
Nie rozumieją.
Musi otaczać ich głos - nie ważne czy drugiej osoby czy z telewizora lub radia.
Cisza kuję w uszy. Przeraża.
Wróciłam na blog dar-przekletych.blogspot.com
Jeżeli zainteresowała Cię historia - zapraszam.